GRY

niedziela, 30 listopada 2014

Z cyklu Fred poleca odc. 2 : Devin Townsend Project - Epicloud



1. Effervescent! 00:44
2. True North 03:53
3. Lucky Animals 03:21
4. Liberation 03:21
5. Where We Belong 04:27
6. Save Our Now 04:08
7. Kingdom 05:29
8. Divine 03:17
9. Grace 06:09
10. More! 04:05
11. Lessons 01:07
12. Hold On 03:57
13. Angel 05:54


Ekscentrycznego kanadyjczyka Devina Townsenda poznałem gdy jeszcze funkcjonował jego macierzysty zespół Strapping Young Lad.Już wtedy dowiedziałem się że po jego muzycznym ADHD można spodziewać się wszystkiego.Po zakończeniu działalności SYL Devin powołał do życia swój nowy projekt Devin Townsend Project i zapowiedział wydanie 4 płyt o różnych i rozbieżnych gatunkach.I tym sposobem mieliśmy do czynienia np. z płytą ambientowo - rockową czy  industrialowo-deathową.W końcu przyszedł czas na ostatni album zatytułowany EPICLOUD. Pierwszy numer i.. chór gospel.Tak dobrze przeczytaliście.Nasz ulubieniec zaprosił do nagrania albumu  prawdziwy chór gospel co może wydawać się bardzo dziwne ale jak okazuje się potem było strzałem w dziesiątkę.Drugi numer i mamy piękny kobiecy śpiew i przyjemną lirykę.Zaraz potem wchodzi typowa dla Devina miażdząca gitara i sam zaczyna śpiewać.Połączenie tych dwóch wokali wzbudza u mnie gęsią skórkę.Numer wielokrotnie zmienia tempa i nastroje.Trzeci "Lucky Animals" mówi o tym,że jako ludzie jesteśmy szczęśliwymi zwierzętami.Pokręcone prawda?Devin nie raz pokazywał już,że ma wielkie poczucie humoru.Wokal w tym numerze ociera się o  operowy."Liberation" to pójście za ciosem.Szybka gitara połączona z dobrą perkusją i gospelowymi śpiewami.W "Where We Belong" chwila odpoczynku.Ballada z akustycznym początkiem i subtelnym wokalem Devina która w połowie dostaje kopa w postaci elektrycznych gitar a na końcu przyjemne klawisze.Następnie mamy "Save Our Now" .Narastająca gitara i chór w tle przechodzi w lekką gitarkę i lekki śpiew.W tym numerze znowu połączenie wokali jest niesamowite.Ogólnie lekkość i popowość sprawia,że spokojnie można puszczać ten numer w radiu."Kingdom" to już totalna abstrakcja.Bardzo szybka gitara i perkusja z chórami w tle a potem totalnie operowy głos.Szaleństwo trwa."Divine" to kolejna ballada z akustyczną gitarą w tle odśpiewana z głębokim uczuciem.W "Grace" znowu zostajemy witani żeńskim wokalem i wydawało by się że będzie to kolejna ballada.Nic bardziej mylnego, bo zaraz wchodzą chóry, kanonada gitar i perkusji.Wszystko jednak nadal jest subtelne.Momentami klimat robi się bardzo mroczny."More" to już inna bajka.W tym numerze Devin przypomina nam,że nie zapomniał jak grał kiedyś.Ciężkie riffy czasami przywodzą na myśl zespoły thrashowe."Lessons" to największe dziwactwo na płycie.Gitara i elektronika w tle przypominają bardziej muzykę filmową.W "Hold On" wracamy do tego co w Devinie najbardziej lubimy.Niesamowity klimat, gitary i chór.To samo w zamykającym album "Angel".Podoba mi się to,że także zakończone jest chórem gospel co idealnie zamyka całość. Devin pokazał,że nadal jest królem muzyki ambitnej i że jeszcze nie raz nas zaskoczy.Polecam wszystkim w szczególności fanom rozbudowanych i progresywnych dzwięków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz