1. Effervescent! 00:44
2. True North 03:53
3. Lucky Animals 03:21
4. Liberation 03:21
5. Where We Belong 04:27
6. Save Our Now 04:08
7. Kingdom 05:29
8. Divine 03:17
9. Grace 06:09
10. More! 04:05
11. Lessons 01:07
12. Hold On
03:57
13. Angel
05:54
Ekscentrycznego
kanadyjczyka Devina Townsenda poznałem gdy jeszcze funkcjonował jego
macierzysty zespół Strapping Young Lad.Już wtedy dowiedziałem się że po jego
muzycznym ADHD można spodziewać się wszystkiego.Po zakończeniu działalności SYL
Devin powołał do życia swój nowy projekt Devin Townsend Project i zapowiedział
wydanie 4 płyt o różnych i rozbieżnych gatunkach.I tym sposobem mieliśmy do
czynienia np. z płytą ambientowo - rockową czy
industrialowo-deathową.W końcu przyszedł czas na ostatni album
zatytułowany EPICLOUD. Pierwszy numer i.. chór gospel.Tak dobrze
przeczytaliście.Nasz ulubieniec zaprosił do nagrania albumu prawdziwy chór gospel co może wydawać się
bardzo dziwne ale jak okazuje się potem było strzałem w dziesiątkę.Drugi numer
i mamy piękny kobiecy śpiew i przyjemną lirykę.Zaraz potem wchodzi typowa dla
Devina miażdząca gitara i sam zaczyna śpiewać.Połączenie tych dwóch wokali
wzbudza u mnie gęsią skórkę.Numer wielokrotnie zmienia tempa i nastroje.Trzeci
"Lucky Animals" mówi o tym,że jako ludzie jesteśmy szczęśliwymi
zwierzętami.Pokręcone prawda?Devin nie raz pokazywał już,że ma wielkie poczucie
humoru.Wokal w tym numerze ociera się o
operowy."Liberation" to pójście za ciosem.Szybka gitara
połączona z dobrą perkusją i gospelowymi śpiewami.W "Where We Belong"
chwila odpoczynku.Ballada z akustycznym początkiem i subtelnym wokalem Devina
która w połowie dostaje kopa w postaci elektrycznych gitar a na końcu przyjemne
klawisze.Następnie mamy "Save Our Now" .Narastająca gitara i chór w tle
przechodzi w lekką gitarkę i lekki śpiew.W tym numerze znowu połączenie wokali
jest niesamowite.Ogólnie lekkość i popowość sprawia,że spokojnie można puszczać
ten numer w radiu."Kingdom" to już totalna abstrakcja.Bardzo szybka
gitara i perkusja z chórami w tle a potem totalnie operowy głos.Szaleństwo
trwa."Divine" to kolejna ballada z akustyczną gitarą w tle odśpiewana
z głębokim uczuciem.W "Grace" znowu zostajemy witani żeńskim wokalem
i wydawało by się że będzie to kolejna ballada.Nic bardziej mylnego, bo zaraz
wchodzą chóry, kanonada gitar i perkusji.Wszystko jednak nadal jest
subtelne.Momentami klimat robi się bardzo mroczny."More" to już inna
bajka.W tym numerze Devin przypomina nam,że nie zapomniał jak grał
kiedyś.Ciężkie riffy czasami przywodzą na myśl zespoły thrashowe."Lessons"
to największe dziwactwo na płycie.Gitara i elektronika w tle przypominają
bardziej muzykę filmową.W "Hold On" wracamy do tego co w Devinie
najbardziej lubimy.Niesamowity klimat, gitary i chór.To samo w zamykającym
album "Angel".Podoba mi się to,że także zakończone jest chórem
gospel co idealnie zamyka całość. Devin pokazał,że nadal jest królem muzyki
ambitnej i że jeszcze nie raz nas zaskoczy.Polecam wszystkim w szczególności
fanom rozbudowanych i progresywnych dzwięków.